FBI pod ostrzałem po publikacji informacji o nowych e-mailiach Clinton

FBI, a w szczególności dyrektor James Comey są pod politycznym ostrzałem Demokratów i mediów po tym, jak pojawiła się informacja o dodatkowych e-mailach Hillary Clinton. Publikacja tej wiadomości – a raczej listu do członków Kongresu o tym fakcie – zmieniła obraz kampanii prezydenckiej na prawie tydzień przed wyborami. Najnowsze informacje wskazują jednak, że większość lub nawet wszystkie maile, do których dotarło teraz FBI to duplikaty tych, które już były w posiadaniu Biura.

To stawia w niezwykle trudnej sytuacji dyrektora FBI. Zwłaszcza, że – jak pisze „New Yorker” – Departament Sprawiedliwości i jego szefowa Loretta Lynch doradzała Comey’owi, by nie informował Kongresu o nowych elementach w śledztwie, bo byłoby to zerwaniem z dotychczasową praktyką, w której Departament nie podejmował działań, które miałyby wpływ na wynik wyborów. Comey w liście do pracowników FBI wyjaśnił, że poinformował członków Kongresu, bo już w przeszłości zeznał, że śledztwo wobec Clinton było zakończone. Trudno jednak uznać, że Comey nie zdawał sobie ze skutków swojego działania tak blisko wyborów. Comey w liście do FBI sam przyznaje, że nie zna znaczenia czy wagi nowych maili. Może się nawet okazać, że te maile nie były ani wysłane przez Clinton, ani do niej adresowane.

Informacja o „nowych mailach” już jednak wyrządziła poważne szkody Hillary Clinton – dokładnie w chwili, gdy Donald Trump ustabilizował swoją kampanię i zaczął zyskiwać w sondażach. Teraz bardzo trudno ocenić, czy nowe informacje wzbudzą efekt w elektoracie, zwłaszcza poza bazą Demokratów, wśród wyborców niezależnych. Jeśli tak się stanie, w to w kluczowych stanach Trump może w najbliższych dniach zrównać się lub nawet prześcignąć Clinton.