Seria spotkań Trumpa w Waszyngtonie z liderami w Kongresie ma polepszyć atmosferę wokół kandydata GOP
Donald Trump przybywa do Waszyngtonu. W czwartek – jak informuje m.in. POLITICO i „Washington Post” – kandydat GOP na prezydenta spotka się z liderami GOP na Kapitolu, w tym ze spikerem Izby Reprezentantów Paulem Ryanem. Ta seria spotkań ma ocieplić chłodne relacje Trumpa z elitami partyjnymi w Waszyngtonie.
Szczególnie trudne dla Trumpa będzie spotkanie z Paulem Ryanam, który kilka dni temu publicznie oświadczył, że nie jest gotowy poprzeć go jako kandydata GOP. Ryan zadeklarował wczoraj, że jeśli Trump tego chce, to on zrezygnuje z funkcji przewodniczącego konwencji GOP w Cleveland. Ryan przyznał, że teraz w Partii Republikańskiej „nie ma jedności”, a Trump musi nad tą jednością mocno popracować.
I tak rzeczywiście jest – POLITICO cytuje wypowiedzi kluczowych senatorów i kongresmenów, którzy nie wybierają się na konwencję w Cleveland. „Nie mam tam czego szukać. Mam dużo pracy w domu” – przyznaje senator Jeff Flake. Inni – jak Kelly Ayotte z New Hampshire – są w stanie tylko zadeklarować, że będą głosować na Trumpa. ale nie poprą go oficjalnie. Waszyngton jest niezwykle chłodno nastawiony do Trumpa, który swoją kampanię poprowadził w opozycji do estabilishmentu. Informacje, które raz na jakiś czas pojawiają się w Waszyngtonie – że grupa najsilniejszych przeciwników Trumpa chce, by np. Mitt Romney wystartował jako kandydat niezależny, „prawdziwy konserwatysta” – nie polepszają atmosfery.
Trump nie ma jednak wyjścia. W starciu z maszyną Hillary Clinton potrzebuje zaplecza logistycznego i finansowego Partii Republikańskiej. Jego sztab już teraz wykluczył, że Trump będzie sam finansować jesienną kampanię. Potrzebuje datków i infrastruktury, którą w tej chwili ma komitet główny Republikanów (RNC). Bez tego trudno będzie mu zebrać środki na kampanię przeciwko Clinton. Dlatego seria spotkań w Waszyngtonie to dla Trumpa konieczność.