Clinton zamyka sprawę, Republikanie zmierzają ku otwartej konwencji. Po Superwtorku
Po stronie Demokratów wszystko jest już jasne, a Republikanie zmierzają jednak ku otwartej konwencji i być może nieodwracalnym podziałom w partii – to główne wnioski po „Drugim Superwtorku”. Bernie Sanders nie zaskoczył tym razem – przegrał w Ohio, gdzie jego sztab liczył na niespodziankę. Hillary po przekonywujących zwycięstwach na Florydzie, Ohio, Illinois i w Karolinie Północnej może być już pewna nominacji. Jej przemówienie dotyczyło już wyborów powszechnych: Hillary mocno atakowała w nim Trumpa i jego poglądy. „Nasz przyszły przywódca musi umieć bronić kraju, a nie przynosić mu wstyd” – powiedziała. Matematyczne szanse na nominację Sanders stracił już kilka tygodni temu, teraz o jego wycofanie będzie mocno apelować partia. Sanders i tak wywołał rewolucję, stawiając w centrum uwagi takie sprawy jak wolny handel.
Po stronie Republikanów Marco Rubio przegrał z Trumpem na Florydzie i musiał zawiesić kampanię. Nie było już innego wyjścia po bolesnej porażce w swoim rodzinnym stanie. Ale nie oznacza to, że Trump ma już prostą drogę do nominacji, nawet po sukcesach w Illinois czy spodziewanym zwycięstwie w Missouri (liczenie głosów trwa). Wręcz przeciwnie – zwycięstwo Kasicha w Ohio sprawia, że kampania Trump-Cruz-Kasich będzie toczyć się jeszcze miesiącami. Od kilku czy kilkunastu delegatów – zwykle rozdzielanych proporcjonalnie – może zależeć to, czy Trump zdobędzie przed konwencją 1,237 delegatów.
The cheat sheet you must have today: @NBCPolitics unit breaks down delegate math scenarios. LOOK –> pic.twitter.com/arKAYBx3P5
— Hallie Jackson (@HallieJackson) March 15, 2016
Zgodnie z wyliczeniami Trump musi teraz wygrać 59% pozostałych w wyścigu delegatów.
Trump will not surpass 50% tonight in any state. He has only surpassed 45% in four states. He needs 50%+ consistently to avoid convo fight
— Chuck Todd (@chucktodd) March 16, 2016
Konwencja w Cleveland zapowiada się na pierwszą od 1976 „otwartą” konwencję. I nie pomoże to Republikanom, którzy zamiast zajmować się Clinton, jeszcze przez wiele tygodni muszą zajmować się sobą.