#NEWSWEEK:
— NEWSWEEK PUBLIKUJE ZDJĘCIA PASAŻERÓW Z POKŁADU TU-154M TUŻ PRZED KATASTROFĄ: Posłów PSL – Leszka Deptuły i Wiesława Wody, szefa PKOL Piotra Nurowskiego, wnuczki zamordowanego w Katyniu gen. Smorawińskiego – Ewy Bąkowskiej, a także stewardesy – jak pisze „Newsweek” – „najprawdopodobniej Justyny Moniuszko”.
— MICHAŁ KRZYMOWSKI W TEKŚCIE „LOT W TUNELU”: „Wpływ na decyzje pilotów Tu-154M mógł mieć incydent gruziński z 2008 roku – wynika z opinii psychologicznej akt śledztwa smoleńskiego (…). Espertyza, do której dotarł „Newsweek”, zawiera profile psychologiczne członków załogi tupolewa oraz ocenę ich kondycji wynikającej z 'określonych doświadczeń związanych z przewozem w charakterze pasażerów najważniejszych osób w państwie’ (…). W ekspertyzie znajdują się dane wrażliwe – informacje medyczne, a nawet kwestie dotyczące życia intymnego lotników. Z tego powodu prokuratorzy nie udostępniają dokumentu pełnomocnikom rodzin ofiar katastrofy”.
– KRZYMOWSKI O „INCYDENCIE GRUZIŃSKIM” W KONTEKŚCIE ŚLEDZTWA WS. SMOLEŃSKA: „Dużą część ekspertyzy poświęcono tzw. incydentowi gruzińskiemu. W sierpniu 2008 r. mjr Arkadiusz Protasiuk i ppłk Robert Grzywna (dwa lata później piloci smoleńskiego tupolewa) byli członkami załogi, która podróżowała z prezydentem Lechem Kaczyńskim do Tbilisi. Dowódca samolotu, kpt. Grzegorz Pietruczuk, sprzeciwił się wówczas tej podróży, ponieważ w Gruzji trwała rosyjska inwazja”.
— KRZYMOWSKI DALEJ: „Biegli w swojej opinii przywołują dwa zdarzenia związane z tym incydentem. Najpierw krótka rozmowa Lecha Kaczyńskiego z kpt. Pietruczukiem, której Protasiuk i Grzywna się przysłuchiwali. „Prezydent wszedł do kabiny załogi i zapytał: panowie, kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych? Odpowiedziałem: Pan, panie prezydencie. – To proszę wykonać polecenie i lecieć do Tbilisi – powiedział prezydent i wyszedł, nie czekając na żadne wyjaśnienia” – relacjonował później w śledztwie dowódca samolotu”.
— O DONOSIE KAROLA KARSKIEGO NA PILOTA: „Druga sytuacja miała miejsce już po powrocie Lecha Kaczyńskiego do Warszawy. Ówczesny poseł PiS Karol Karski doniósł do prokuratury na Grzegorza Pietruczuka, który – jak stwierdził – odmówił wykonania rozkazu. „Żołnierz ten przyniósł wstyd Państwu Polskiemu oraz jego Siłom Zbrojnym. Wykazał się tchórzostwem” – napisał w zawiadomieniu Karski. Kapitan Pietruczuk został też oskarżony o tchórzostwo przez ówczesnego szefa klubu PiS Przemysława Gosiewskiego, który później zginął w Smoleńsku”.
— KONKLUZJA: „Zdaniem biegłych incydent gruziński mógł mieć wpływ na postawę pilotów podczas tragicznej podróży w 2010 roku”.
— KRZYMOWSKI PRZYWOŁUJE OPINIĘ O MJRZE ARKADIUSZU PROTASIUKU: W opinii czytamy też, że mjr Protasiuk, który w Smoleńsku dowodził załogą, w ostatnich minutach lotu znalazł się w tzw. tunelu poznawczym – emocje, które przeżywał, były tak silne, że miał zawężone pole uwagi i skoncentrował się na samym podejściu do lądowania, nie zważając na inne okoliczności”.
— MEC. RAFAŁ ROGALSKI NA PYTANIE KRZYMOWSKIEGO, CZY WIADOMO, KTO PIŁ NA POKŁADZIE TU-154M: ” Prezydent bezsprzecznie był trzeźwy. Miał 0,0, co stwierdzili nawet Rosjanie. Rozbieżności dotyczyły tylko gen. Błasika. W raporcie MAK napisano, że miał 0,6 promila. Tyle że krew do analizy pobrano z jego ciała dopiero jedenaście godzin po śmierci i mógł to być tak zwany alkohol endogenny, który wytwarza się w organizmie samoistnie w wyniku procesów biochemicznych. [KRZYMOWSKI] Czyli w chwili katastrofy generał był trzeźwy? [ROGALSKI] – Nie da się tego rozstrzygnąć ze stuprocentową pewnością. Polska prokuratura stoi na stanowisku, że nie ma dowodów na obecność alkoholu w jego krwi”.
— TYTUŁ TEKSTU CEZAREGO MICHALSKIEGO: „ZAMACH BYŁ KONIECZNY”
— JAK PISZE MICHALSKI: „Czym byłby dla prawicy Smoleńsk bez zamachu? Niczym. A czym stał się dzięki mitowi zamachu? Wszystkim. Szansą nie tylko na przejęcie władzy, lecz także na odzyskanie w „upadłej Polsce lemingów”, czegoś nieporównanie ważniejszego niż polityczna władza – rządu dusz”.
— „KACZYŃSKI POWTARZAŁ SCENICZNYM SZEPTEM: 'ZABILI MI BRATA'””: Na pierwszym posiedzeniu władz Prawa i Sprawiedliwości po katastrofie, a dokładniej, po powrocie Jarosława Kaczyńskiego ze Smoleńska, gdzie stanął nad zmasakrowanym ciałem brata, władze jego partii zastanawiały się, kogo wybrać na nowego kandydata w kampanii prezydenckiej (…). Jarosław Kaczyński był jednak na tamtym spotkaniu obecny. Siedział w otoczeniu najwierniejszych współpracowników i powtarzał co jakiś czas scenicznym szeptem: „zabili mi brata”. Z tamtego spotkania wyszedł jako namaszczony jednogłośnie kandydat na prezydenta”.
— MICHALSKI O KAMPANII JK W 2010 R.: „Zaczynając kampanię od poparcia w granicach błędu statystycznego, prowadził ją perfekcyjnie”.
— O DAWNYCH WSPÓŁPRACOWNIKACH KACZYŃSKIEGO, W TYM O MICHALE KAMIŃSKIM: „A czy kiedykolwiek wierzyli w zamach najbliżsi PR-owcy Kaczyńskiego z okresu katastrofy smoleńskiej: Adam Bielan, Paweł Kowal i Michał Kamiński? Wszyscy trzej widzieli przed Smoleńskiem (trudno było tego nie zauważyć), że bracia Kaczyńscy politycznie toną, a oni toną wraz z nimi. Prowadzona w cieniu posmoleńskiej żałoby kampania prezydencka Jarosława Kaczyńskiego, niezależnie od wszelkich autentycznych emocji, stała się dla nich szansą na powrót do gry (…). Nie mam im za złe tego zimnego pragmatyzmu, ale sądzę, że lepiej wypada, kiedy obsługuje on zimną politykę. Pasuje do Franka Underwooda, jednak zastosowany przez Bielana, Kowala i Kamińskiego do obsłużenia emocjonalnego „posmoleńskiego mesjanizmu” jest politycznym kiczem. Problem w tym, że ten kicz okazał się bardzo skuteczny”.
— RAFAŁ KALUKIN O KRYTYCE KAMPANII KOMOROWSKIEGO: „Po stronie partyjno-rządowej krytyka prezydenckiej kampanii Komorowskiego jest znacznie ostrzejsza. Współpracownik Ewy Kopacz (i członek PO) o sztabie wyborczym: – Grupa ludzi dostała wielki budżet i fajne zabawki. Teraz robią wszystko, aby utrzymać monopol. Uznali, że jak prowadzili Tuskowi tyle zwycięskich kampanii, to są wielkimi fachowcami. Tyle że trenować Pelego to żadna sztuka. Komorowski jest innym kandydatem niż Tusk. Tu trzeba naprawdę pogłówkować. Jak im wychodzi, widać po sondażach”.
— O „DWÓCH SZTABACH” I SZYMONIE MILCZANOWSKIM: „Tak naprawdę są dwa sztaby. Techniczny, który zbiera się co dzień z rana, aby uzgodnić bieżące detale – trasę bronkobusa i treść przekazów dnia do medialnych potyczek. Kieruje nim Grzegorz Szymański – w czasach premierostwa Tuska szef Centrum Informacyjnego Rządu (związany z Igorem Ostachowiczem), obecnie dyrektor ds. komunikacji w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Istotniejszy jest jednak sztab strategiczny, w którym obok Szymańskiego kluczową rolę odgrywa Szymon Milczanowski. W przeszłości prowadził politykę informacyjną w NBP (za Balcerowicza) i w Ministerstwie Finansów (za Rostowskiego). Teraz prowadzi własną agencję PR Winstone. To na cześć Winstona Wolfe’a, granego przez Harveya Keitela fachowca od rozwiązywania problemów w 'Pulp Fiction'”.
— KALUKIN WYMIENIA NAZWISKA KOLEJNYCH STRATEGÓW PBK: „Pozostali strategiczni to: Szymon Gutkowski, doradca społeczny prezydenta. Doświadczony marketingowiec, wspólnik w agencji reklamowej DDB, współautor strategii dla korporacji i banków. Organizował też kampanie społeczne – m.in. profrekwencyjne i na rzecz poparcia integracji z UE. W politykę wprowadzał go Kuroń”.
— „Maciej Grabowski, wspólnik w poważnej agencji United PR. W rządzie Hanny Suchockiej współtworzył politykę informacyjną. Pierwszy rzecznik PO, później we wszystkich kolejnych sztabach wyborczych w epoce Tuska. Zbieżność nazwisk z obecnym ministrem środowiska przypadkowa”.
— „Jerzy Smoliński, oficer przeniesiony do rezerwy. Służył prezydentowi jako rzecznik w MON i jako doradca marszałka Sejmu. Teraz etatowy doradca w Kancelarii Prezydenta – z tego powodu, wedle zasady rozdziału, nie pojawia się w sztabie regularnie”.
— KALUKIN O NIEUFNOŚCI SZTABU PBK WOBEC MICHAŁA KAMIŃSKIEGO: „W oczach ludzi prezydenckich głównym wichrzycielem jest Michał Kamiński odpowiadający za wizerunek premier Kopacz. Od dawna lansuje zaostrzenie kampanii, lecz jego propozycje odbijają się jak piłka od sztabowego muru. – Nie ma takiej możliwości, żeby powstał negatywny spot z podpisem: „ze środków Komitetu Wyborczego Bronisława Komorowskiego”. Chyba że sami zostaniemy zaatakowani w wyjątkowo brutalny sposób – mówi jeden ze sztabowców. Dla nich Kamiński jest „człowiekiem, którego ego nie mieści się w tym kraju”, do tego ogarniętym żądzą zemsty na Kaczyńskim, a to akurat w kampanii może tylko zaszkodzić”.
— KALUKIN DALEJ: „Tyle że za Kamińskim przemawiają teraz sukcesy. Wizerunek Ewy Kopacz nabrał kolorów (choć niektórzy tłumaczą to tym, że po prostu zeszła z pierwszej linii), a notowania PO poszły w górę. Poparcie dla Komorowskiego zaś spada”.
#WPROST:
— ANNA GIELEWSKA: PRZEANALIZOWALIŚMY WYDATKI PLATFORMY I PIS W 2014 R.: „Partie już przygotowywały się finansowo na najważniejsze tegoroczne wybory. Ogromne pieniądze wydawały na wewnętrzne badania. Jak co roku miliony złotych pochłonęły zlecenia dla zewnętrznych firm, głównie na doradztwo PR i oprawę marketingową. Duże sumy przeznaczały też na utrzymanie pracowników i partyjnej infrastruktury. Wszystko to pomaga im trzymać się władzy”.
— GIELEWSKA O WYDATKACH PIS: „Wokół partii Jarosława Kaczyńskiego przez lata wytworzył się swoisty łańcuch pokarmowy. Partia płaciła duże pieniądze satelickim spółkom, tworzonym najczęściej przez dawnych pracowników biura PiS na Nowogrodzkiej”.
— GIELEWSKA O „OUTSOURCINGU KOSTRZEWSKIEGO”: „Polityk z władz PiS: – Słowem kluczem Kostrzewskiego był outsourcing. Kiedy przejrzeliśmy umowy, okazało się, że część tych zleceń z powodzeniem mogą wykonywać pracownicy PiS w ramach obowiązków. Jako przykład mój rozmówca opowiada historię ze sceną w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej, opisaną niedawno przez „Rzeczpospolitą”: – Partia wydała pieniądze na jej zbudowanie, a potem się okazało, że nie jest nawet właścicielem sceny i musi płacić dalej za comiesięczną obsługę. Kilkadziesiąt tysięcy. Dlatego – jak słyszymy – teraz partia wypowiada kolejne umowy z firmami, które obecne kierownictwo uznaje za „pozostałości” po Kostrzewskim”.
— GIELEWSKA O WYDATKACH PO: „W zaprzyjaźnionych firmach PR swoje usługi zamawia także Platforma. W ubiegłym roku, podobnie jak w poprzednich, kilka razy korzystała np. z usług agencji reklamowej Wenecja. Zapłaciła za to 55 tys. zł. Prezesem tej firmy jest żona byłego sekretarza generalnego partii Andrzeja Wyrobca (dziś wiceministra kultury). Po kilkanaście, czasem kilkadziesiąt tysięcy złotych zarabiały agencje doradcze i PR, które od lat obsługują Platformę, m.in. Communication Unlimited, Winstone, Baron Media. Doradzają w sytuacjach kryzysowych, planują strategie na kampanie wyborcze. Prawie 100 tys. zł trafiło do firmy BSC Advisory. To spółka, którą w 2012 r. założyli Maciej Bogucki i Marcin Ochmański. Ochmański wcześniej pracował u prezydent Hanny Gronkiewicz- -Waltz w urzędzie miasta. Bogucki – były radny PO, to młody biznesmen od lat związany z czołowymi politykami partii rządzącej. Chętnie opowiadał, że grywa z piłkę z Donaldem Tuskiem. Zasiada też w radzie nadzorczej PGNiG Technologie”.
— O WYDATKACH PO NA SONDAŻE: „Platforma regularnie zleca wewnętrzne badania. Do firmy IPSOS trafiło z tego tytułu ponad pół miliona. Za badania w Millward Brown partia zapłaciła 63,5 tys. zł, a w TNS – 235 tys. zł. Szczególnie intensywnie partia zamawiała takie sondaże w wakacje, niedługo po wybuchu afery taśmowej”.
— CEZARY ŁAZAREWICZ O DZIENNIKARZACH W KAMPANII: „To pierwsza kampania, w której dziennikarze i tradycyjne media powoli stają się politykom zbyteczne”.
— ROZMOWA ŁAZAREWICZA Z PRZEMYSŁAWEM WIPLEREM: „Szef sztabu Korwina zwraca też uwagę na powolne odwracanie się ról. Kiedyś to media społecznościowe czerpały zasoby z tradycyjnych mediów, a teraz bywa już odwrotnie. Kiedy Janusz Korwin-Mikke podróżował do Irlandii, gazety i portale, które nie wysłały tam swoich fotoreporterów, ściągały zdjęcia z jego profilu na Instagramie. – To może media i dziennikarze nie są już politykom potrzebni? – pytam Wiplera. – Są potrzebni, do szerowania ich informacji na Facebooku”.
#DO RZECZY:
— RADA MINISTRÓW WG DWÓCH PANÓW G: „PEK, znana też jako premiera tysiąclecia, dostała trochę kasy z Unii na rewaloryzację centrów polskich miast. Od razu przeznaczyła ją na pięć największych. Na Radzie Ministrów było trochę zgrzytu z tego powodu. Malkontenci narzekali, że pięć największych i tak ma dosyć kasy, więc trzeba dać na mniejsze, uboższe. Ewa na to, że nie. Malkontenci cisną dalej: – No daj chociaż na ten twój Szydłowiec! – Nie, bo tam nie mam wyborców – ucięła dyskusję Ewa”.
— GURSZTYN I GOCIEK ZNÓW O OSTROŁĘCE I BIELANIE: „Kaczystowska junta rządząca Ostrołęką przysłała nam ostre démarche. Otóż nie jest prawdą, że Adam Bielan nigdy nie był w Ostrołęce. Był kilka razy. Co więcej, z tego pięknego grodu nad Narwią pochodzi małżonka Bielana. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby był posłem z tego miasta. Co gorsza, junta zaprosiła nas do odwiedzenia uciskanego przez nią miasta. OK, ale najpierw Phenian”.
— PAWEŁ KUKIZ W ROZMOWIE Z MARIUSZEM STANISZEWSKIM O „NIEZORGANIZOWANYCH”: „Jest mnóstwo ludzi, którzy są niezorganizowani. Co więcej, także w partiach politycznych – w PO, PiS czy SLD – jest wielu zwolenników JOW. Oni wszyscy są zainteresowani zmianą obecnych relacji. Choćby dlatego, że od 25 lat ciągle spośród siebie wybierają się ci sami ludzie. Aktywiści terenowi są pomijani, bo są za młodzi albo mają za słabe relacje z wodzem. Ta siła jest potężna, tylko nie jest zorganizowana. I Bogu dzięki”.
— KUKIZ DALEJ: „Jeżeli chciałbym tworzyć jakąś partię ze ścisłym kierownictwem i wodzem, to by oznaczało, że próbowałbym walczyć z systemem, używając jego narzędzi. Tymczasem nigdy nie uzyskam takich narzędzi, jakie posiada system – nie uwłaszczę się na państwie, nie będę miał dostępu do mediów. Ich można pokonać tylko na zasadzie współdziałania przeróżnych organizacji i grup. Niech to będzie OPZZ Izdebskiego, Centrum im. Adama Smitha, Dominik Kolorz i Solidarność Śląsko-Dąbrowska. Chodzi o połączenie różnych środowisk, dla których zmiana ordynacji jest rzeczą oczywistą”.
— KUKIZ O JKM: „Mam świadomość, że obecny system jest najgorszy z możliwych. Daje pozory demokracji, a w rzeczywistości jest jej zaprzeczeniem. Każdy inny system jest lepszy, włącznie z monarchią Korwin-Mikkego”.
— FRAGMENT ROZMOWY STANISZEWSKIEGO Z KORWINEM:
— MARIUSZ STANISZEWSKI: Dokąd by pan pojechał z pierwszą wizytą zagraniczną, gdyby został pan prezydentem?
— JANUSZ KORWIN-MIKKE: Oczywiście do Vaduz.
— M.S: A co tam jest?
— JKM: Stolica państwa, które najbardziej poważam.
— M.S: To znaczy?
— JKM: Księstwa Liechtensteinu – kraju, który najbardziej poważam. Po pierwsze, jest to państwo rządzone przez prawdziwego księcia, który posiada tam władzę niemal absolutną, otrzymaną zresztą w wyniku referendum. Po drugie, nikt by mnie wówczas nie oskarżył, że popieram Moskwę, Berlin czy Waszyngton (…). Księstwo Liechtensteinu jest potęgą w porównaniu z Unią Europejską. Liechtenstein ma 40 żołnierzy, a Unia ani jednego”.
— „MAMY FOBIĘ ANTYROSYJSKĄ, PIS JEST PARTIĄ ROSYJSKĄ: „Oczywiście, że mamy [fobię], i to nam zaciemnia postrzeganie świata. Polityk musi zawsze kalkulować na chłodno – nie może wypowiadać wojny temu, kto mu się nie podoba, i zawierać sojuszów z tym, kto mu się podoba. Dlatego dla mnie PiS jest partią rosyjską – dzieli świat na tych, których kocha, i tych, których nie kocha. Nie ma w tym myśleniu żadnego interesu, tylko uczucia”.
— KORWIN O PUTINIE I OGÓREK: „Putin jest politykiem absolutnie przewidywalnym, ale znajduje się pod ogromnym naciskiem sił narodowych. I trzeba przypomnieć, że istnieje ogromna mniejszość rosyjska w Kazachstanie, ale także na Łotwie i w Estonii, co może tylko zwiększać presję wywieraną na pana Putina. Doskonale rozumiem jego posunięcia i sam robiłbym to samo na jego miejscu. Wie pan, gdybym ja był prezydentem Polski, to przynajmniej niektórzy by się naszego kraju bali. Gdyby wybory wygrała pani Ogórek, wszyscy chcieliby polskiego prezydenta kochać”.
— PIOTR GURSZTYN O REAKCJI PIS NA NOWE STENOGRAMY: „Politycy PiS zachowali się spokojnie. Występujący w TVP Antoni Macierewicz nie spełnił oczekiwań PO. Dodajmy jeszcze to, że chwilę wcześniej media prorządowe bombardowały odbiorców komunikatem, że największą aferą III RP są SKOK-i. Z minuty na minutę największa afera przestała być tą największą, a dwa dni później porzucono rozliczanie gen. Błasika na rzecz zbrodni „Jarosława z Warszawy”, który stanął na drodze do szczęścia milionów Polaków marzących o przeprowadzeniu procedury in vitro. Propaganda przeszła w kakofonię”.
Fot. Newsweek, Wprost, Do Rzeczy