W politycznych kuluarach (obecnie – podobno szyfrowanych -komunikatorów) mówi się o mrożącym spojrzeniu, które na rządowych briefingach minister zdrowia kieruje do kolegów z rządu tłumaczących, że nie ma przeszkód do przeprowadzenia wyborów. Dziś, to opinia ministra Szumowskiego, którego publiczny status coraz bardziej przypomina estymę, jaką wiele lat opinia publiczna darzyła profesora Zbigniewa Religę, wydaje się być jedyną realną przeszkodą na drodze do realizacji politycznej strategii PiS w sprawie terminu wyborów: Ani kroku wstecz. Wspinający się na czoło rankingów zaufania i słuchany z taką uwagą jak nikt od lat, minister zdrowia ma w rękach polityczną broń atomową – groźbę swojej dymisji. Chwalony w środowisku politycznym za lojalność, takt i osobistą klasę, Szumowski nie musi jej oczywiście użyć, ale w przypadku broni atomowej właśnie o to chodzi – wystarczy ją mieć. Nie jest też w ogóle powiedziane, że prezes PiS będzie parł do wyborów, gdyby miały stanowić powszechne zdrowotne ryzyko. Otoczenie polityczne obozu tłumaczy jego medialny upór jako element twardej gry z opozycją. Gry, w której Kaczyński, mimo trudnych momentów ostatnich 5 lat, cały czas jest górą.
Łukasz Szumowski – z tego, co słyszymy – rozmawia częściej z Jarosławem Kaczyńskim o sytuacji zdrowotnej czasów pandemii niż z prezydentem. Choć, być może te doniesienia – jak wszystko w egzaltowanej coraz mocniej ponad miarę polityce – są przesadzone, to faktem jest, że Jarosław Kaczyński w trakcie swojej choroby przyjmował ministra i w szpitalu i w domu, czyli w miejscach do których dostęp jest bardzo ściśle reglamentowany, nawet dla ścisłej partyjnej wierchuszki. To w ogóle niewyobrażalne w stosunku do innych nominatów, spoza ścisłego kręgu zaufania – których Kaczyński półprywatnie, a nawet raz publicznie – z charakterystycznym uśmiechem nazywa “eksperymentami”. Szumowski jest w środowisku politycznym oceniany jako o osoba o nieskazitelnym charakterze, kompletnie nieskorym do intryg, opinię formułującym bez ogródek oraz – co zwłaszcza w tej sprawie szczególnie istotne – lojalnym.
Osoby ze środowiska politycznego zwracają uwagę, że choć nigdy nie zrobi nic, co wsparłoby opozycję – ma zdecydowanie konserwatywne poglądy, całkowicie odległe od nawet tych bardziej konserwatywnych odcieni po stronie przeciwnej, to nie przekroczy granicy, jaką jest nawet cień podejrzenia, że polityka może narazić ludzi. Jeśli przeprowadzenie wyborów 10 maja będzie stanowiło takie ryzyko – Szumowski położy się Rejtanem – mówi się coraz głośniej w środowisku rządzącej prawicy.
Nie jest w ogóle dziś powiedziane, w jakim momencie będzie epidemia, gdy przyjdzie czas do podejmowania decyzji o odłożeniu wyborów, bądź nie. Sam nacisk opozycji w sytuacji kompletnej niewiadomej jest dziś oczywiście zupełnie nieprzekonującym argumentem dla obozu władzy, tym bardziej, że wzmacnianym kanonadą liberalnych mediów, do których intencji w środowisku rządzącej prawicy nikt nie ma najmniejszych złudzeń. Zresztą – zdaniem naszych rozmówców – nawet sam Jarosław Kaczyński wcale nie zamierza przeć do wyborów za wszelką cenę, ale uważa, że stanowczo za wcześnie, żeby dawać odczuć opozycji i jakiekolwiek zawahanie, i czas na dokonanie stosownych przegrupowań. Każda przewaga się liczy. Kaczyński wie lepiej niż ktokolwiek, że po drugiej stronie nikomu powieka nie zadrży, żeby wbić mu sztylet.
Sam minister zdrowia pytany przez Roberta Mazurka o termin wyborów na antenie RMF mówi dokładnie to samo, co na zamkniętych posiedzeniach sztabów kryzysowych i politycznych: “Zależy ile będzie osób chorych, zależy jaką będziemy mieli sytuację w szpitalach, zależy ile osób będzie mogło wyjść z domu. To są takie dane, na podstawie których ja mogę rekomendować pewne rzeczy, nie na podstawie tego jakie są nastroje, jakie są pomysły”. Nic mniej ani nic więcej. Szumowski uznaje, że za wcześnie na decyzje tak w sprawie wyborów, jak i w sprawie terminowo nieodległych czasowo matur.
– Czy ktoś, kto podpisał Deklarację wiary przygotowaną przez Wandę Półtawską odwołującą się do lekarskiego sumienia “oświeconego przez Ducha Świętego” mógłby przyłożyć rękę do narażania zdrowia obywateli? – pyta retorycznie jeden z naszych rozmówców, mrugając – obecnie wirtualnie – okiem.