Dlaczego jeden z najważniejszych dokumentów w sprawie Amber Gold – pismo szefa KNF do Andrzeja Seremeta z listopada 2011 roku – nigdy nie trafiło do adresata? Wyjaśnienie tej sprawy było jednym z celów środowego przesłuchania przed komisją ds. Amber Gold. Dwóch prokuratorów z ówczesnej Prokuratury Generalnej – Ryszard Tłuczkiewicz, dyrektor biura Seremeta i jego zastępca Pior Wesołowski – odpowiadali na pytania w tej właśnie sprawie. Ale przełomowych informacji dziś zabrakło.
Komisja ds. Amber Gold systematycznie ujawnia skalę zaniedbań, niefrasobliwości, błędów i „omyłek” – jak nazwał niedostarczenie pisma do Seremeta Ryszard Tłuczkiewcz już po wybuchu afery – na wszystkich szczeblach prokuratury, przede wszystkim rejonowej i okręgowej w Gdańsku. W środę poznaliśmy fragmenty tego, jak działała Prokuratura Generalna za czasów Andrzeja Seremeta. Te przesłuchania ustawiają grunt pod przesłuchanie samego Seremeta, a także – jeśli komisja ich wezwie – kolejnych prokuratorów z Prokuratury Generalnej.
Piotr Wesołowski, do którego trafiło pismo z KNF z 24 listopada 2011 sam dziś przyznał, że było dokumentem o dużym znaczeniu. To pismo, w którym szef KNF alarmował – na wiele miesięcy przed wybuchem afery – o zaniedbaniach prokuratury rejonowej w Gdańsku i tykającej bombie, jaką było Amber Gold. Przypomnijmy – to był listopad 2011, gdy nazwa Amber Gold nie kojarzyła się jeszcze z jedną z największych piramid finansowych od 1989 r. Jednak na najwyższym szczeblu prokuratury pismo adresowane do jej szefa nie zostało mu dostarczone, ale trafiło z powrotem do Gdańska, gdzie ugrzęzło w prokuraturze na dalsze miesiące. Jak przekonywał dziś poseł Krzysztof Brejza – który wnioskował o przesłuchanie dwóch prokuratorów: Seremet miał możliwość „wyjęcia” postępowania z prokuratory rejonowej do dobrej prokuratury, gdyby to pismo do niego dotarło. I gdyby tak zrobił, to po miesiącu by być może sprawy Amber Gold by nie było.
Dlaczego tak się stało? Tego dziś się wprost nie dowiedzieliśmy, ale poznaliśmy mechanizm obiegu dokumentów w Prokuraturze Generalnej i podejście do takich pism. To sprawia, że przesłuchania Seremeta i być może kolejnych prokuratorów z Prokuratury Generalnej nabierają nowego znaczenie w odkrywaniu systemowych zaniedbań na każdym szczeblu wymiaru sprawiedliwości w związku z tą sprawą. Oto 5 wniosków po dzisiejszych przesłuchaniach.
1. Obieg dokumentów w Prokuraturze Generalnej Piotr Wesołowski tłumaczył dziś, że on i Tłuczkiewicz zajmowali się selekcją dokumentów, które trafiały na biurko Seremeta, jako odpowiednio zastępca szefa biura PG i jego szef.
Wesołowski miał do czynienia z pismem KNF, które wysłał do Departamentu Postępowania Przygotowawczego. Jak mówił: Uznałem, że odpowiednia komórka organizacyjna przekaże pismo do Seremeta. Tak uznałem, bo pismo dotyczyło konkretnych postępowań przygotowawczych. W moim przekonaniu, odpowiedź na to pismo musiał nastąpić po stosowanej analizie i winna dotrzeć do prokuratura Seremeta. To pismo było wyjątkowe ze względu na wagę, ale ta decyzja miała na celu przyspieszenie obiegu. I tak by trafiło do odpowiedniej komórki
Istniała procedura, która umożliwiała skierowanie pisma bezpośrednio. Ale Wesołowski z niej nie skorzystał, chociaż uznał, że dokument jest znacznej wagi. Powtarzał też, że cała procedura nie oznaczała „pominięcia” Seremeta, bo pismo i tak miało do niego trafić. Jak podkreślał, niewielka część dokumentów trafiała do Seremeta bezpośrednio.
2. Brak jasnych kryteriów selekcji dokumentów. Gdy była przedstawiana problematyka szersza, systemowa, szliśmy z tym bezpośrednio do Prokuratora Generalnego. To było [wtedy] przedstawienie pisma do Prokuratura generalnego. Nie uważam, żeby coś tu zostało uchybione. – mówił Piotr Wesołowski. Prokuratura nie sformalizowała – przynajmniej wtedy – kryteriów kierowania pism do odpowiednich departamentów czy też bezpośrednio do Seremeta.
3. Zwierzchnik Wesołowskiego z wątpliwościami. Gdybym ja miał w ręce tą korespondencję, to bym przekazał ją do Seremeta. Nie miałbym zaufania, że właściwa komórka postąpi z nim w odpowiedni sposób. Ale uważam, że prokurator Wesołowski miał przekonanie, że Prokurator się z tym pismem zapozna – mówił Ryszard Tłuczkiewicz. To sprawia, że dużego znaczenia nabierają informacje, których może udzielić ówczesny szef Departamentu Postępowania Przygotowawczego Bogusław Michalski. To właśnie w tym departamencie utknęło pismo, które było adresowane do Seremeta. Wesołowski przyznał jednak, że pisma nie widział i o nim nie wiedział, chociaż Wesołowski był jego bliskim współpracownikiem.
4. Wesołowski chciał wyjaśnienia nieprawidłowości. Prokurator Wesołowski – który zamiast do Seremeta, wysłał pismo do wspomnianego wyżej departamentu, tak tłumaczył swoją decyzję: Miałem głębokie przekonanie, ze przekazanie do właściwej komórki merytorycznej pozwoli na wyjaśnienie nieprawidłowości, dokonanie analiz i przedstawienie stanowiska PG. Taka była moja intencja.
5. Pytania o bezstronność Wesołowskiego. Pismo z KNF zawierało informację o dwóch postępowaniach – jednym (kluczowym) z Gdańska i jednym z Warszawy. Piotr Wesołowski po zmianach w Prokuraturze Generalnej (wynikających z reformy samej prokuratury) powrócił do Gdańska, teraz jest w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku. Jego związki z Gdańskiem wywołały dziś pytania posłów o to, czy powinien podejmować decyzję sprawie pisma. Ale Wesołowski odrzucał zarzuty: Gdyby było tak, ze miałbym nie procedować z dokumentami dotyczącymi prokuratury w Gdańsku, to byłoby absurdalne. Nie widzę tu żadnego braku obiektywizmu, żadnego krycia prokuratorów w Gdańsku. Ryszard Tłuczkiewicz – podobnie jak jego podwładny – też pozostał w strukturach prokuratury po reformie Ziobry.
Zeznania Tłuczkiewicza i Wesołowskiego rzucają nowe światło na sposób pracy Prokuratury Generalnej. I chociaż prokuratorzy nie zasłaniali się brakiem pamięci tak często, jak ich koledzy i koleżanki w Gdańsku, to czwartkowe przesłuchanie przyniosło więcej pytań, niż konkretnych odpowiedzi.
fot. Sejm.gov.pl