Do poniedziałku członkowie PO zalegający ze składkami mają czas na ich zapłacenie, co umożliwi ich weryfikację i udział w zbliżającym się głosowaniu. W partii trwa ostateczne sprawdzanie liczby członków, ale już teraz mówi się, że w wyborach może uczestniczyć zaledwie 10 tysięcy osób – 10 tysięcy mniej niż dwa lata temu.
Pakiety umożliwiające głosowanie mają zostać nadane najpóźniej do 21 grudnia – już za 10 dni. Dlatego w PO trwają prace nad ustaleniem liczby osób, które będą mogły głosować. W wyborach z udziałem Donalda Tuska i Jarosława Gowina uprawnionych było ponad 40 tysięcy osób, frekwencja wynosiła 51%, zagłosowało 21 800 członków PO. Teraz – jak mówią nam politycy tej partii – weryfikację może przejść ok 20 tysięcy osób, z czego zagłosować może mniej niż połowa. Dlatego w partii pojawią się szacunki o frekwencji na poziomi 10 000 lub nawet niższej. Donald Tusk już w 2013 mówił, że frekwencja wtedy „nie była satysfakcjonująca”. Niska frekwencja i udział zaledwie 10 tysięcy osób nie będzie sygnałem pokazującym moblizację i dobrą kondycję; może dać mediom (i nie tylko) kolejne argumenty, że kryzys w partii się pogłębia.
Zgodnie z kalendarzem, członkowie PO mają czas do 20 stycznia na dostarczenie kopert zwrotnych. Od 2 do 7 stycznia można głosować przez internet. Wyniki I turę mają być znane 24 stycznia.
W 2013 na frekwencje 51,12% złożyło się 27,69% głosów w internecie i 23,43% w głosowaniu listownym. System ma być bardzo podobny do tego, o którym pisaliśmy dwa lata temu: pakiet wyborczy umożliwi głosowanie internetowe lub listowe. System internetowy ma gwarantować anonimowość i jednocześnie ma być odporny na próby modyfikacji czy sprawdzania, kto oddał na kogo głos. W 2013 Jarosław Gowin miał zastrzeżenia do tej formy głosowania, ale teraz w PO takie głosy – przynajmniej publicznie – jeszcze się nie pojawiły.
fot. PO