Annopol był ostatnim przystankiem na czwartkowej trasie prezydenta Komorowskiego. Na rynku w tej małej miejscowości – która znajdowała się na trasie legionów Piłsudskiego – prezydent w krótkim przemówieniu po raz kolejny mówił o stawce tych wyborów. Hasła „zgoda i bezpieczeństwo” jednak nie padły. Po bardzo gorącym wiecu w Lublinie i spokojniejszym w Chełmie, prezydent podsumował wydarzenia ostatnich godzin.
Jak powiedział o 10 maja: „To będą ważne wybory, nie tylko dla mnie osobiście. Każdy będzie musiał w sercu zdecydować. To będzie wybór między Polską, która mimo różnic potrafi się wzajemnie szanować, a tą częścią sceny politycznej, która z lubością uprawia politykę nienawiści i żółci”. Na wiecu w Annopolu nie było korwinistów, ani innych przedstawicieli opozycji. Atmosfera była – w porównaniu do Lublina – wręcz sielankowa.
Nie ma wątpliwości, że spotkanie z korwinistami w Lublinie bardzo wzmocniło przekaz prezydenta na dwie Polski, tej szukającej awantur i tej szukająca zgody. Słowa „Polska racjonalna kontra Polska radykalna” dziś nie padły, ale nie było to konieczne. W sytuacjach, gdy dochodzi do polaryzacji – jak dziś w Lublinie – przekaz całej kampanii widać bardzo wyraźnie. Zgoda kontra awantura, ciężka praca kontra narzekanie. I to działa na korzyść prezydenta Komorowskiego, który potrafi sobie radzić w tego typu sytuacjach.
Fot. sztab PBK