„Kompromis” – to słowo często padało dziś z ust premier Kopacz na wieczornym posiedzeniu klubu PO. Premier przekonywała posłów do rządowego projektu ustawy regulującej in vitro. Jak mówiła, jest to właśnie kompromis, a jednym z głównych argumentów rządu było to, że w obecnej sytuacji – braku regulacji ustawowej – lepsza jest jakakolwiek ustawa niż utrzymywanie stanu rzeczy. Spotkanie było pierwszym z serii dyskusji całej sejmowej PO o in vitro. Kolejne ma odbyć się po przyjęciu ustawy przez rząd, być może już na posiedzeniu 18-20 marca.
Nasi rozmówcy charakteryzują dyskusję – z dużym udziałem ministra Bartosza Arłukowicza – bardziej jako „techniczną”, niż „polityczną”. To minister odpowiadał na większość pytań posłów. Jak słyszymy, parlamentarzyści – przede wszystkim kojarzeni z frakcją konserwatywną, ale nie tylko – zadawali szereg technicznych pytań o ustawę, takich jak o liczbie zarodków, które mogą powstawać w trakcie procedury. Padały też pytania o dostępność procedury nie tylko dla małżeństw – potencjalny punkt sporne na dalszym etapie prac. Premier apelowała o bardzo dokładne zapoznanie się ustawą i zadawanie jak najwięcej liczby pytań resortowi zdrowia. Strona rządowa nie wyklucza, że wersja przyjęta przez KSRM ulegnie dalszym modyfikacjom jeszcze przed wysłaniem jej do Sejmu.
Jeden z uczestników dyskusji określił ją bardziej jako „badaniem temperatury wody”. To spotkanie miało na celu przede wszystkim sprawdzenie, na czym polegają podstawowe wątpliwości polityków klubu PO. Rząd chce, aby ustawa o in vitro została przegłosowana jeszcze przed wakacjami, ale jak usłyszeliśmy w środę, na spotkaniu nie było atmosfery „przyjmijmy to już dziś”. Liczne spotkania o in vitro mają zagwarantować – taka jest strategia – że w klubie PO zostanie rozwianych maksymalnie dużo wątpliwości co do rządowej regulacji.
fot. Sejm.gov.pl