Po nominacji Magdaleny Ogórek na kandydatkę na prezydenta, polityk PiS zdradza nam, że partia Jarosława Kaczyńskiego w walce o fotel głowy państwa też chciała wystawić kobietę. Jeden ze współpracowników prezesa miał go usilnie namawiać, by z ramienia PiS wystartowała Zyta Gilowska. – Jarosław Kaczyński się nie zgodził, że względu na stan zdrowia pani profesor. Bał się, że kampania będzie dla niej zbyt wyczerpująca – mówi polityk PiS. Pomysł kandydatury Gilowskiej zrodził się na długo przed wyborami samorządowymi.
Wtedy to pojawiła się informacja, że PiS poprzez zlecone firmie zewnętrznej badania sprawdza, czy pani profesor mogłaby zagrozić Krzysztofowi Żukowi z PO w wyborach na prezydenta Lublina. Mówiło się wtedy, że Zyta Gilowska miała otrzymać propozycję kandydowania od prezesa PIS Jarosława Kaczyńskiego. – Wszyscy w partii wiedzieli, że sondujemy Gilowską, bo myślimy o niej w kontekście wyborów na prezydenta kraju, a nie Lublina – mówi polityk PiS, który do tej pory twierdzi, że byłaby to świetna kandydatura.
Gilowska przed 10 laty była liderką Platformy. W partii mówiono na nią „siostra Tuska”. W 2005 r. rozstała się z PO. Zarzucono jej, że w swoim biurze poselskim zatrudniła synową (choć faktycznie jej syn Paweł ożenił się po prostu z jej pracownicą). W styczniu 2006 r. niespodziewanie wróciła jako minister finansów i wicepremier w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego w latach 2001-2005 i 2007-2008. Od 2010 do 2013 roku była członkinią Rady Polityki Pieniężnej.
Kobieta, polityk z takim doświadczeniem i rozpoznawalnością byłby dużym atutem w wyborach prezydenckich. Część polityków partii Jarosława Kaczyńskiego uważa, że wystawienie przez SLD kobiety na prezydenta to dobre posunięcie. Bo ta na tle wszystkich kandydatów będzie się wyróżniać.
Fot. Dziennik Wschodni