Gdybym ja nie wiedział o tym, że naprawdę połowa członków Rady Ministrów skierowała do Państwowej Komisji Wyborczej pisma, do których my nie jesteśmy zobligowani. Nie ma przepisu, który mówi, że Rada Ministrów ma informować PKW o nieprawidłowościach, to jest zadanie PKW, ale oczywiście jeżeli ustalenia audytów, które były prowadzone, kontroli, które były prowadzone pokazywały nieprawidłowości, to było to przekazywane do PKW i po tygodniach przekazywania setek stron dokumentów, to są setki stron dokumentów, którymi PKW dysponuje. To nie jest to jedno pismo, otrzymujemy od przewodniczącego PKW pismo do premiera: „panie premierze, a właściwie to były jakieś przestępstwa wyborcze czy nie?”. Jak ja to pismo czytałem to myślałem, ktoś gdzieś odrywa się od rzeczywistości – stwierdził Maciej Berek w TOK FM.

2014 rok, wybory samorządowe, w których system informatyczny nie zadziałał. Czekaliśmy prawie dwa tygodnie na wyniki wyborów, była wielka afera polityczna, podejrzenia o fałszowanie wyborów. Ja pamiętam te obrazki, jak wychodziła Państwowa Komisja Wyborcza i mówiła: „to nie my, my się tym nie zajmujemy, my się zachowujemy tak jak zawsze, my podajemy do publicznej wiadomości, to co otrzymaliśmy”. Pan redaktor pamięta, jakie wtedy przylgnęło do PKW określenie, lekko niesympatyczne. Trochę mam wrażenie, że idziemy w stronę tego samego niebezpieczeństwa. Obywatele wymagają od każdego organu państwa działania, skala tego działania dzisiaj jest na pewno niestandardowa, na pewno trzeba do tego podejść inaczej – kontynuował.