W szczycie antysemickiego kryzysu swoich liderów, Labour przygotowywała się najgorszy wynik wyborczy od 30 lat. Napływające dane pokazują, że całkowitej katastrofy nie będzie, ale partię czeka wielotygodniowa dyskusja nad dalszą polityczną strategią.

W odbywających się na 7 tygodni przed referendum wyborach lokalnych, Brytyjczycy wybierali parlament Szkocji oraz zgromadzenia Irlandii Płn. Walii i Londynu, rotującą część 1/4 składów rad gmin oraz burmistrzów Londynu, Bristolu, czy Liverpoolu.

Sensacją jest, że Labour po raz pierwszy w historii znajdzie się za konserwatystami w parlamencie Szkocji, gigantyczne straty na rzecz UKIP poniesie w Walii, ale za to ograniczy straty w ilości radnych na terenie Anglii i wygra prestiżowe wybory burmistrza Londynu (komunikat ok godz. 18.00, bo głosy dopiero są tam liczone od 8 rano).

Oprócz dużych porażek Labour i umiarkowanych zysków konserwatystów (w Walii strat), do charakterystyki wyborczej nocy można dodać niespodziewane sukcesy UKIP oraz niezły powrót liberałów po masakrycznym wyniku w ubiegłorocznych wyborach do Izby Gmin.

Czołowi politycy Labour sugerują odpowiedzialność lidera.

Były socjalistyczny minister Peter Hain powiedział w rozmowie z Radio 4, że na tym etapie wyborczego cyklu, partia chcąc wygrać następne wybory parlamentarne powinna już mocno zyskiwać, nie tracić. Tezę podchwycił Guardian. Corbyna skrytykował też delikatnie potencjalny sukcesor, kanclerz skarbu w gabinecie cieni – John McDonnel. Nie pojawiło się jednak wprost żądanie odejścia Corbyna.

W poprzednich wyborach lokalnych, Labour zyskała 800 mandatów, dziś straci pewnie mniej niż oczekiwane 150 i mimo tego, że w podsumowaniu głosów oddanych w całym kraju lekko wyprzedzi Torysów to i tak nie ucieknie od wrażenia kryzysu.

Pod koniec kampanii lokalnej, nakładającej się zresztą z referendalną, Wielką Brytanię zelektryzowały wypowiedzi byłego laburzystowskiego burmistrza Londynu Kena Livingstona, który w obronie antysemickich epizodów innych polityków partii posunął się do stwierdzenia, że “Hitler był syjonistą, bo w latach 30-tych chciał, żeby wszyscy Żydzi przesiedlili się do Izraela”. Wywołało to największy od lat kryzys przywództwa partii. Wybrany 8 miesięcy temu ze skrajnie lewicowego skrzydła partii Jeremy Corbyn odwlekał zawieszenie “czerwonego Kena”, a w międzyczasie wyszły na jaw kontakty jego samego z organizacjami powiązanymi z Hamasem i inne przypadki antysemityzmu wśród brytyjskich socjalistów.

Do dyskusji, mocno potępiając Labour, włączył się nowy ambasador Izraela w Londynie, były spindoktor premiera Netaniahu. Konserwatyści zagrozili, że postawa Labour wywoła falę antysemityzmu podobną do tej, która zmusiła do emigracji kilkadziesiąt tysięcy Żydów z Paryża.

Gwiazdą wyborów zostanie Ruth Davidson – liderka szkockich konserwatystów, dzięki której partia po raz pierwszy będzie największą opozycją wobec szkockich nacjonalistów.

Szkoccy nacjonaliści pod wodzą innej kobiety – Nicoli Sturgeon wygrali słabiej niż przewidywano, ale jednak – trzecie z rzędu wybory, co szkocki Daily Mail odnotował taką okładką:

Inną kobietą świętującą polityczny sukces jest liderka walijskiej partii Plaid Cymru, która odebrała mandat Labour: