Szanowna Kandydatko, Droga Magdo,
nie będę ukrywał, że znamy się i lubimy – dlatego pozwól, że w tym liście będę się zwracał do Ciebie per „ty”. Sposób, w jaki została zaprezentowana Twoja kandydatura, wskazuje na to, że możesz skończyć z wynikiem poniżej 5%. Wybór dnia, w którym umarł Józef Oleksy, salka, w której Cię przedstawiono (dziennikarze wprost przyciskali Cię do ściany), usytuowanie Leszka Millera pośrodku, a Ciebie na boku, nieprofesjonalna i agresywna odpowiedź na pierwsze pytanie o Twoje kompetencje, żółta sukienka itp. – wszystko to składa się na wizerunkową katastrofę. Gdyby z ogłoszeniem Twojego startu poczekać do weekendu, zrobić to w jakiejś ciekawej scenerii, otoczyć Cię wianuszkiem działaczy partyjnych i Twoich niepartyjnych zwolenników, wyjść z jakimś ciekawym przekazem, który od razu spozycjonowałby Cię wobec innych kandydatów, to Twoje wejście do prezydenckiej gry byłoby wydarzeniem dnia i zajęłoby jedynki w wieczornych serwisach. Dziś tak nie będzie – znajdziesz się po informacjach o tym, co dzieje się we Francji oraz w materiałach o śmierci J. Oleksego. Czy tak wymarzyłaś sobie swój start? Czy tak miał on wyglądać?
A jednak wiem, że stać Cię na dobry wynik. Znam Cię jako osobę mądrą i dobrą. I świetnie pamiętam, jakie były komentarze przed pięcioma laty, gdy swój start w wyborach prezydenckich ogłaszał Grzegorz Napieralski. Kpiono z niego tak, jak dziś robiono to wobec Ciebie. Pozwól więc, że – niepytany i nieproszony – podzielę się z Tobą kilkoma radami:
- Wybierz sobie Janusza Korwin – Mikke na swoje głównego rywala. To on reprezentuje wszystko, z czym walczysz – nie B. Komorowski czy A. Duda, ale właśnie JKM. Od niego się odbijaj, by zyskiwać wyborców PBK i AD. Jego weź sobie na celownik. Bo to z nim powalczysz o trzecie miejsce. PBK i AD będą was lekceważyć i zbywać, bo oni walczą o coś innego. Wal więc w JKM – to powinna być Twoja codzienna mantra. Od niego nie dostaniesz ani jednego głosu. Dzięki niemu bardzo wiele. Jeśli zdołacie zogniskować na sobie uwagę mediów – będzie git.
- Nie reaguj na zaczepki Janusza Palikota – nie on jest Twoim punktem odniesienia. Zresztą na cztery dni przed końcem kampanii wezwie swoich wyborców do głosowania na PBK. Przynajmniej połowa z nich zagłosuje wówczas na Ciebie. Masz więc od niego 1%. Za nic. Pamiętaj o tej końcowej premii.
- Nie graj tym, że jesteś kobietą – kobiety tego nie lubią. I tak elektorat żeński zagłosuje w dużej mierze na Ciebie. Bo, po pierwsze, będziesz jedyną kobietą w całej stawce, a po drugie – bo będziesz antykorwinem. W tej materii bądź bardzo ostrożna, żeby nie przegrać tematu swej kobiecości.
- Podobnie uważaj z ocieplaniem swego wizerunku – nie popełnił błędów PEK. I tak jesteś już zjawiskowa, więc raczej nadawaj sobie powagi, niż lukruj swój wizerunek. Startujesz na urząd głowy państwa, a nie sympatycznej pani Magdy z rejsu po Bałtyku.
- Zacznij ubierać się trochę inaczej – żółta sukienka nie będzie Ci więcej wybaczona (już pewna złośliwa dziennikarka Polsatu wylała na Ciebie swój jadJ). Garsonki, stonowane kolory lub, ulubiona przez Ciebie, biel. Masz się wyróżniać na tle tych poubieranych w szarobure garnitury smutasów, ale pamiętaj, że nie bierzesz udziału w konkursie na miss lata.
- Struktury SLD będą Cię bojkotować – zapewnij sobie poparcie L. Millera, kasę na kampanię z budżetu partii, wybierz zaufanego szefa sztabu oraz zaplecze PR-owskie. Resztę olej. Partia i tak będzie musiała na Ciebie w dużej mierze zagłosować, ale nie licz na wiele. Dla nich jesteś tylko przelotnym kaprysem „góry”.
- Graj na siebie. Partia musi dostać 10%, Ty nie. Potraktuj tę elekcję jako początek swojej drogi politycznej. Dziś jesteś nikim. Za pół roku będziesz jednym z 3-4 najbardziej hot nazwisk na lewicy. Bez względu na wynik. Za cztery lata to Ty, Barbara Nowacka czy Robert Biedroń będzie zamiatać na lewicy. Potraktuj więc tę elekcję jako wyrobienie sobie nazwiska i umiejętności.
- Nie spinaj się, bo Ty nic nie musisz. To inni muszą. PBK musi wygrać, AD musi wejść do drugiej tury… Ty nic nie musisz. Dlatego przestań obrażać się na dziennikarzy i patrzyć na nich, jakby chcieli zrobić Ci krzywdę. Są wredni, ale to ich zawód (u pewnej dziennikarki Polsatu dodatkowo to natura, reszta jest ok). Wykonują swoją robotę. Ty wykonaj swoją. Tyle.
- By-passuj media. Wykorzystaj swoją nowość, świeżość, urodę, odmienność. Tabloidy oszaleją na Twoim punkcie, ale nie daj im urządzić sobie życia. Korzystaj z FB i Twittera. Rób eventy tematyczne. Unikaj konferencji na tematy wszelakie, bo ktoś złapie Cię na niewiedzy i będzie klops (za krótko jesteś w polityce, by – jak każdy stary wyjadacz – móc bez wiedzy i przygotowania odpowiedzieć na każde pytanie).
- Nie chodź na wywiady do Piaseckiego w RMF i Zaborskiego w Radiowej Trójce.
To tyle na początek i na gorąco. Twój wynik jest wielką niewiadomą. Początek był fatalny, ale nikt nie wie, jaki może być koniec. W dużej mierze zależy to od Ciebie. Nie całkowicie, ale właśnie w dużej mierze. Rozumiem, że jesteś poukładana z partią, na to co potem, bo oboje przecież wiemy, że nie wygrasz tych wyborów, ale od tego, jaki osiągniesz wynik i w jakim stylu, zależeć będzie, czy po 2015 roku będziemy się z Ciebie śmiali, czy upatrywali w Tobie jednej z tych osób, które zdecydują o obliczu polskiej lewicy na następne kilkanaście lat. Mam inne poglądy, niż Ty, więc na mój głos nie licz, ale życzę Ci jak najlepiej. Walcz, dziewczyno.
fot. SLD